Wdziera się w jej myśli. Nie panuje już nad tym zupełnie.
Chciałaby zamkąć oczy ale nawet kiedy to robi po chwili łapie się na bezmyślnym gapieniu się w sufit.
Zero reakcji ze strony ciała. Czysta wegetacja.
A potem fala opętańczych myśli.
Obrazy wirujace przed oczami. Karuzela życia i śmierci.
Niepewność, strach, paraliżująca niemoc.
Niewidzialne ręce targające ją za włosy, nerwy nie do opanowania.
Rozrywający czaszkę tępy ból przerażenia.
W oczekiwaniu na cud mała dziewczynka kładzie się spać.
Okrywa kocem i kołdrą wyziębione ciałko, przytula niezastąpioną maskotkę prawie równej sobie wielkości.
Chciałaby się modlić ale zbywa te myśli stwierdzeniem, że przecież już nie potrafi tego robić.
A potem jest już tylko czerń.
Po niej nastaje kolejny dzień, w którym odpycha od siebie strach.
By w nocy, kiedy nikt jej nie widzi, mógł znowu odżyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz